„HollyŁódź” to może i żartobliwe określenie na polską „fabrykę snów”, ale bynajmniej nie odnosi się do czasów minionych. Tradycje Wytwórni Filmów Fabularnych kontynuuje studio Opus Film, które wyprodukowało oscarową „Idę”, a także bliskie zdobycia złotej statuetki „Zimną wojnę” oraz polskiego kandydata do Oscara – „Ediego”. Przypieczętowaniem kinematograficznej historii Łodzi było przyznanie jej w 2017 r. tytułu Miasto Filmu UNESCO i zaliczenie w poczet miast kreatywnych (Warto dodać, że w Polsce należą do niego jeszcze: Kraków, Katowice i, od zeszłego roku, Wrocław). I nie może być inaczej, ponieważ na każdym kroku można napotkać miejsca związane z tą „najważniejszą ze sztuk”.
Niedawno zapraszaliśmy na spacer do „zielonego Helenowa”, jak pisał o najbardziej ekskluzywnym łódzkim parku Julian Tuwim. To właśnie tam, 1 sierpnia 1896 r., odbył się pierwszy w mieście pokaz kinematograficzny (a drugi w dawnym Królestwie Polskim). Zaznaczyć jednak należy, że to nie filmy braci Lumière wówczas zaprezentowano, a konkurencyjnej – uparcie walczącej na rynku o swoje miejsce – firmy, należącej do obywatela amerykańskiego, niejakiego Thomasa Edisona, wynalazcy kinetoskopu i cynetografu (z którego zresztą bracia Lumière podkradali rozwiązania techniczne). Lecz na mapę prekursorów wśród pokazów tzw. „ruchomych fotografii” należy dodać Hotel Grand przy ulicy Piotrkowskiej 72. Po latach to właśnie miejsce będzie gościło filmowe ekipy, z Davidem Lynchem na czele, zaś aktorki i aktorzy – tacy jak Beata Tyszkiewicz, Daniel Olbrychski czy Jerzy Stuhr – doczekają się w nim swoich pokojów. Filmowa kariera dawnego „domu gościnnego” Ludwika Meyera sięga głębiej, bo aż roku 1881. Wtedy to niejaki Bremer wywołał spore emocje pokazując urządzenie o mało komercyjnej nazwie: elektrotachyskop. Widzów zachwycały „ożywione” obrazki, prezentujące przemarsze wojska, ćwiczenia gimnastyczne, a także… psa biegnącego i poruszającego pyskiem, chłopców jadących na trycyklu, człowieka zażywającego tabakę i poruszającego przy tym nosem, ze zmieniającym się wyrazem zadowolenia na twarzy. Takie to były pierwsze kroki X Muzy.
Z parku Helenów blisko pod adres Pomorska 39. To tam do lat 90. XX w. mieściły się Łódzkie Zakłady Kinotechniczne „Prexer”, jedyne w Polsce zakłady produkujące projektory filmowe, a także rzutniki oraz diaskopy Ania i Jacek, do projekcji bajek z kliszy. Dziś wprawdzie zakłady zajmują się produkcją broni wojskowej, ale fasada budynku nadal przypomina o przeszłości tego miejsca: mozaikowy relief wykonany z resztek płyt stosowanych do produkcji kserografów odwołuje się do op-artu, modnego w latach 50. i 60. nurtu w sztuce, badającego oddziaływanie na oka widza.
Trudno może w to uwierzyć, ale plany stworzenia filmowego miasteczka na ziemiach polskich sięgają 1914 r. Tuż przed wybuchem I wojny światowej, zapadła decyzja o stworzeniu centrum filmowego i jako lokalizację wybrano właśnie Łódź. Inicjatorami pomysłu byli Maks Glicenstein i Franciszek Fezer, właściciele dwóch nowoczesnych łódzkich kin: Odeonu (późniejsza Gdynia, przy ul. Tuwima 2) oraz Casina (późniejsza Polonia, ul. Piotrkowska 67). Żeby car wyraził zgodę na realizację planów, zaproszono do współpracy dwóch rosyjskich przedsiębiorców filmowych i jednego polskiego reżysera, tzw. trzech Aleksandrów: Chanżonkowa i Drankowa oraz Hertza. Wspomniane kina miały zostać rozbudowane do dwóch pięter i otoczone ogrodami letnimi. Można zażartować, że według dzisiejszego nazewnictwa byłyby to multipleksy. Z kolei w sąsiedztwie niedawno opisywanego przez nas rezerwatu Polesie Konstantynowskie planowano utworzyć atelier z filmowymi dekoracjami, swoiste miasteczko à la Hollywood. Niestety, wybuch wojny pokrzyżował ambitne plany.
Na zakończenie, ciekawostka: mijając adres Piotrkowska 13 można ujrzeć na fasadzie budynku szyld po nieczynnym już zakładzie optycznym - Paris Optique. Nie wyróżnia się on niczym nadzwyczajnym, to w końcu szyld sieciowego sklepu. Jednakże jego lokalizacja pokazuje jak bardzo przewrotnie układają się miejskie historie. Otóż, w 1907 r. pradziadek znanego reżysera, Jana Jakuba Kolskiego prowadził, po sąsiedzku – pod numerem 15, kino. Żadne tam renomowane, raczej kategorii B, a nawet C. Nadrabiał za to nazwą swego iluzjonu, a ta była prawdziwie światowa: Theatre Optique Parisien.
Ciekawe, czy wybór adresu lokalu na sklep optyczny był przypadkowy czy intencjonalny?
Na kolejna część zapraszamy za tydzień.
Autorem powyższego tekstu jest łódzki przewodnik związany z PTTK, Krzysztof Olkusz - <link https://www.facebook.com/absolutnieturystycznie/ _blank>Absolutnie Turystycznie</link>